poniedziałek, 1 października 2012

Słów kilka o Pondach


Pondowie byli z Doctorem najdłużej ze wszystkich towarzyszy. Chyba można śmiało powiedzieć, że oni najwięcej też wycierpieli. Przede wszystkim ich dziecko zaraz po urodzeniu zostało porwane i nigdy nie mieli okazji wychować swojej córki. Co prawda w końcu ją poznali, jednak to nie było to. Dodatkowo Amy wciąż traciła Rory’ego lub Rory tracił Amy. Nie był to łatwy związek, jednak pokonywał wszystko, nawet śmierć. Razem zwiedzili dalekie planety, walczyli z wampirami w Veronie, podtrzymywali na duchu Vincenta van Gogh’a, obalali Hitlera i walczyli z Dalekami. Przeżyli wspaniałe przygody na statku pirackim oraz bardzo długi i pokręcony sen. To było naprawdę coś wielkiego i niezapomnianego. Wiedzieliśmy, że Amy i Rory nas już żegnają, a może raczej my żegnamy ich. Kiedy jest się w Anglii, która przecież jest krajem Doctora, to to wszystko odczuwa się inaczej niż siedząc gdzieś tam przed komputerem. Tutaj z każdej okładki spoglądała Karen Gillan lub cała trójca z tytułem „Bye bye, Doctor”. Śmiało można powiedzieć, że cały kraj żył tym pożegnaniem. Ogólnie nie wiedzieliśmy jak się to wszystko skończy z nimi. Dostawaliśmy pojedyncze odcinki, z których można było wyciągać wnioski, ale jednak nie do końca. Było pełno spekulacji jak Pondowie odejdą. Czy z własnej woli czy z powodu kłótni z Doctorem lub różnicy charakterów? Doctor się zmieniał, oni się zmieniali. Dostaliśmy odcinek, gdy oboje mówili, że już nie chcą podróżować z Doctorem i wolą zostać w domu. W sumie takie coś byłoby czymś normalnym. W końcu oboje mają swoje życie. Kawał tego tego życia dostaliśmy w odcinku „The power of three”, gdzie Amy i Rory radzili sobie z brakiem tabletek do zmywarki czy zepsutym mlekiem. Zwyczajne, spokojne życie, praca, rodzina znajomi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj w świecie Doctor Who!