poniedziałek, 19 stycznia 2015

Kosmici, od których chcielibyśmy już odpocząć


W marcu br. mija 10 lat od kiedy Doctor Who powrócił do nas po dłuższej przerwie.

Od dekady Doktor i jego niezliczeni towarzysze zwalczają plejadę kosmitów. Walczą z tymi, których już znamy z klasycznej ery, ale też często z zupełnie nowymi antagonistami. 

Niestety jest paru z którymi walczą zdecydowanie zbyt często...

4. Sontaranie 


W Classic Who jednowymiarowy, bez poczucia humoru, prowojenny ziemniak kosmita. W odnowionej wersji z New Who jest... taki sam. I gdzie tu postęp? Większość fanów już zmęczyła ta monotonna rasa.

Strax - antybohater rodem z kreskówki. Jego niezdarność i brak poszanowania dla norm społecznych potrafi niejednego rozbawić. Niestety, jest to prawdopodobnie jedyny Sontaran o takich cechach, czy poczuciu humoru.

3. Płaczące Anioły


Don't Blink! Przerażająca istota wymyślona jeszcze za czasów RTD przez Stevena Moffata.

W odcinku "Blink" były naprawdę straszne i bardzo oryginalne. Prawdziwy powiew świeżości dla serii! Jednakże, każde ponowne pojawienie się stworów, znacznie zmniejszało ich tajemniczość, a także strach wywołany na ich widok - stali się kolejnym standardowym kosmitą. Powinni pozwolić wreszcie Aniołom odpocząć, zanim doszczętnie zrujnują ich wizerunek. Najlepiej na zawsze.

2. Cybermeni


W Classic Who, Cybermeni pomimo małego budżetu, byli naprawdę przerażający. Nawet tandetny wygląd tego nie zmieniał. Każdy ich występów udowadniał, że są prawdziwymi cyberbadassami w Whoviversum Z jakiegoś powodu w nowoczesnym DrWho jest na odwrót. 

Historie z Cybermenami z ostatnich 10 lat wydają się być przesadzone i zbyt pretensjonalne. Dla przykładu: Rory w odcinku "A Good Man Goes to War" bez mrugnięcia okiem unicestwił CAŁY cyberdywizjon, a w odcinkach Dark Water i Death in Heaven, Michelle Gomez skradła im całe show, przez co stali się drugoplanowym zagrożeniem. A podobno miał być wielkim powrotem dla nich. 

Cybermeni potrzebują długiego odpoczynku i dobrego scenarzystę, dzięki któremu wrócą w przyszłości na szczyt.

1. Dalekowie


Dalekowie w New Who pojawili się w ponad dwunastu odcinkach. Ale ile z tych "powrotów" było rzeczywiście dobre? 

Po raz pierwszy pojawili się w pierwszym sezonie - Doktora grał jeszcze Christopher Eccleston. Przedstawiono nam ich jako obłąkanych niedobitków z Time War. Kontrowersyjne posuniecie, ale jednocześnie dające powiem świeżości w postać, która jest eksploatowana od lat 60-tych. Prawdziwych Daleków zobaczyliśmy dopiero rok później w finale drugiego sezonu. Od tego momentu, każdy ich kolejny występ był coraz to bardziej rozczarowujący - wyjątkiem jest dość dobry "Asylum of the Daleks". Nawet ostatni "Into the Dalek" oglądało się ze znużeniem. Najwidoczniej scenarzystą nie przeszkadza to, że co chwilę sięgają po tą samą postać w bardzo krótkim odstępie czasowym.

Dalekowie byli doskonałą koncepcją pół wieku temu, a Terry Nation w połowie lat 70-tych zrobił z nich niemal idealnego antagonistę dla Doktora. To właśnie jego przerażający Dalekowie stali się ikoniczni i ponadczasowi. Współcześnie jednak przestali oni straszyć i stali się obojętni dla fanów. Skarovianie od 2005 rozpadają się pod ciężarem własnej historii, a jednocześnie lukratywnie napędzają marketing. BBC dostaje pieniądze, a fani kolejne odgrzewane kotlety.

Dopóki ktoś nie znajdzie sposobu na odświeżenie wizerunku Daleków, powinni się oni udać na długą emeryturę w Genesis Ark.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj w świecie Doctor Who!